wtorek, 24 września 2013

PR to nie sztuka. Dobry PR powinien być absolutnie daleko od sztuki.

source: wikimedia.org

W tym tygodniu odebraliśmy w agencji telefon z pytaniem, czy nie mamy ochoty pojawić się na inauguracji nowej spółki - agencji PR - w grupie komunikacyjnej, czyli potencjalnie nasza konkurencja. Pytanie wydało się dość dziwne, ale oczywiście bardzo chętnie przystaliśmy na zaproszenie.

Analogowe zaproszenia, które wspomniana firma przysłała tradycyjną pocztą, wyjawiły skąd pojawił się u niej pomysł, żeby do nas zadzwonić. Zaproszenia były zaadresowane do trzech członków zespołu inACT Public Relations, na adres agencji, ale nazwa agencji nie pojawiła się na kopercie. Zamiast niej widniała nazwa spółki, która jest właścicielem obsługiwanej przez inACT marki.

Na pierwszej stronie zaproszenia widnieje napis "Sztuka komunikacji". Ja będę się upierał przy innym poglądzie, który mam nadzieję, na przykładzie sytuacji, którą opisałem wyżej - uzasadnić.

Komunikacja, w tym PR, to dla mnie bardziej nauka niż sztuka, ale tak naprawdę uważam, że wymykają się one tradycyjnie rozumianym pojęciom nauki i sztuki. W każdym razie dla mnie na pewno nie jest sztuką i chciałbym wierzyć, żeby również moi klienci myśleli podobnie. Sztuka moim zdaniem powinna ekscytować i zaskakiwać, opierać się przede wszystkim na wizji i intuicji twórcy, a jej efekt tworzenia dzieła sztuki zazwyczaj nie jest znany przed rozpoczęciem procesu twórczego. Z kolei komunikacja w biznesie i PR, w moim rozumieniu jest czymś niemal zupełnie odwrotnym.

Wbrew opinii co niektórych PR nie powinien zaskakiwać. Ktoś, kto wynajmuje agencję do obsługi PR lub przeprowadzenia kampanii, raczej nie chce być zaskakiwany. Woli natomiast przewidywalność - oczekuje planu i możliwie dokładnej realizacji zamierzeń w nim sformułowanych (to chyba dla każdego laika jest bardzo daleko od sztuki). Co za tym idzie, efekt (lub kilka - jeśli początkowo formułowane są różne scenariusze przebiegu) jest przynajmniej częściowo znany, jeśli przyjęte założenia taktyki lub strategii są skutecznie realizowane.

Idąc dalej, intuicja to nie jest najlepsze źródło inspiracji przy planowaniu działań PR. Zdecydowanie jestem wyznawcą poglądu, że planowanie powinno wynikać z analizy danych, które można pozyskać prowadząc choćby nawet proste badania i robiąc solidny research. I w tym momencie wracamy do tematu zaproszenia.

Zaproszenia zostały wysłane zgodnie z ideą prowadzenia komunikacji rozumianej ewidentnie jako sztuka, bo zabrakło właśnie solidnego researchu. Na stronie klienta, o którym mowa znajdują się dane kontaktowe do mojej współpracowniczki - Ariety, która zajmuje się kontaktami dla mediów w imieniu klienta. To właśnie stamtąd najprawdopodobniej wzięty został numer telefonu. Jednak osoba robiąca research popełniła zasadniczy błąd nie zwracając uwagi na nic więcej ponad nazwisko i numer telefonu, które były zapisane na stronie internetowej.
A pod nazwiskiem Ariety jest wyraźnie napisane inACT Public Relations. Osoba, która wstępnie obdzwaniała bazę przed wysyłką zaproszeń nawet nie sprawdziła, czy kontakt dla mediów jest z firmy czy z agencji. Bo szczerze wątpię, żeby ktokolwiek mógł wziąć nazwę inACT Public Relations za nazwę stanowiska Ariety w firmie klienta. Tak samo, jak wątpię w to, czy gdyby osoba przygotowująca bazę zauważyła, że Arieta jest z agencji PR, dostalibyśmy zaproszenia. Wydaje mi się, że zapraszanie innych agencji na taki event nie jest celem ani środkiem do osiągnięcia celu takiego eventu. Ale mogę się oczywiście mylić, bo na sztuce się nie znam.

Znam się natomiast na komunikacji i wiem, że w mojej agencji taka pomyłka by się nie zdarzyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz