wtorek, 3 kwietnia 2012

PR jak menel na festynie. W Lublinie.

Kiedy pracowałem w Solarisie, miałem przyjemność uczestniczyć w obchodach przekazania MPK Lublin pięćsetnego wyprodukowanego przez firmę Państwa Olszewskich trolejbusu Trollino (http://bit.ly/H3pHps). Przekazaniu towarzyszył bardzo przyzwoity festyn organizowany przez MPK na terenie zajezdni.

Jak to zwykle na festynach, można było sobie zjeść pieczoną kiełbasę z grilla. W swojej hojności, MPK ufundował nawet pewną pulę darmowych kiełbasek. Okazało się oczywiście, że te przypadły najbardziej gorliwym miłośnikom lubelskiej komunikacji miejskiej, czyli skończyły się mniej więcej po jakichś dwóch godzinach od rozpoczęcia imprezy. No i od tego momentu trzeba było już zapłacić za kiełbachę.

Nie więcej niż godzinę po tym, do Justyny, organizatorki imprezy z ramienia lubelskiego MPK, podszedł pewien gość wyglądający jak pierwszorzędny menel i zapytał wprost, dlaczego on nie dostał darmowej kiełbaski, a przecież w gazecie było napisane, że będzie można zjeść darmową kiełbaskę. Na to organizatorka odpowiedziała mu uprzemie, że darmowe kiełbaski faktycznie były, ale skończyły się jakąś godzinę temu i że trzeba było przyjść wcześniej.

A on na to, że jest biednym rencistą, że miał dostać przed dziesiątym rentę (impreza była akurat 10 września), a nie dostał i że jemu się ta kiełbaska należy, bo jest biedny i było w gazecie napisane, że będą kiełbaski za darmo. Justyna odparła mu jeszcze raz to samo i jakoś z pomocą moich kolegów z Solarisa, udało się go przekonać, żeby się odczepił, bo nic nie możemy tym temacie zrobić.

Po następnej godzinie czy dwóch przyuważyliśmy gościa, jak próbował wymusić kiełbasę na osobach sprzedających mięso z grilla. Też jakoś go spławili.

Ostatecznie byłem świadkiem, jak gościu dopadł prezesa MPK i zaczął z nim dyskutować. Prezes miał ważniejszych gości i dla świętego spokoju zabrał go do namiotu vipowskiego i pozwolił mu wybrać sobie coś do zjedzenia z grilla.

Do czego zmierzam - co prawda nie do końca pochwalam zachowanie prezesa, to jednak wolałbym zwrócić uwagę na tego rzekomego biednego rencistę, który był wystarczająco zdeterminowany, że mimo wcześniejszych porażek w końcu dopiął swojego celu i dostał jeszcze więcej niż na początku oczekiwał. Często tak samo jest z prowadzeniem relacji z mediami i w ogóle z nawiązywaniem kontaktu i próbą wpływu na jakąkolwiek grupę. Nie można się zniechęcać początkowym brakiem efektów w postaci publikacji (jeśli mówimy o mediach) czy brakiem zainteresowania naszym przekazem bezpośrednim ze strony innych niż media grup wpływu.

Agencje PR działają - trochę wstyd takiego porównania, ale takie przyszło mi na myśl - trochę jak ten żul z Lublina. Próbują różnych dróg dotarcia z komunikatem do grup docelowych, aż trafiają w końcu na odpowiedni kanał przekazywania informacji i od tego momentu jest z górki.

Trzeba więc zdawać sobie sprawę z tego, że efekty działań PR nie są widoczne od zaraz, ale ich konsekwentne realizowanie mimo początkowego braku widocznych efektów w przeważającej większości przypadków daje efekt lepszy od wstępnie oczekiwanego.