środa, 28 marca 2012

Maciej Samcik w Metrze

Choć tytuł mógłby sugerować, że spotkałem znanego dziennikarza w warszawskiej podziemnej komunikacji publicznej, to jednak tak się nie stało. Niemniej jednak cieszę się z pojawienia się Macieja Samcika w innym miejscu - chodzi bowiem o jego tekst w darmowym dzienniku Metro.

Dziś akurat wpadł mi w ręce egzemplarz tego - co by nie mówić - bardzo opiniotwórczego dzięki zasięgowi dziennika. I pozytywnie mnie ten egzemplarz zaskoczył, a w zasadzie jego zawartość. Bowiem na 9 stronie pojawiła się kolumna "Finanse" - mam nadzieję, że na stałe i że Metro będzie próbowało edukować co nieco swoich czytelników.

Przechodząc jednak do sedna, Samcik pisze o tym, że Komisja Nadzoru Finansowego załamuje ręce nad ignorancją Polaków, którzy traktują na równi wiarygodność firm takich jak Finroyal czy Ambergold z wiarygodnością banków. Zgodnie z wynikami przeprowadzonymi przez Pentora, dla 28 proc. klientów banków oraz 49 proc. klientów SKOK-ów firmy niebędące bankami, a oferujące produkty finansowe podobne do lokat bankowych są jednakowo wiarygodne jak bank lub SKOK. Co więcej, odpowiednio 30 i 41 proc. klientów przyznaje, że nie wie, czym różni się bank od parabanku.

Z tego wysnuwam dwa wnioski. Po pierwsze - brawo dla działów PR i agencji, które pracują na rzecz wymienionych firm. Zdobyć wiarygodność równą bankom i konkurować z nimi - bądź co bądź - na ich własnym terenie z całkiem niezłym efektem to naprawdę wyczyn godny podziwu. Trochę jednak sami bankowcy im pomogli. I tu mój drugi wniosek. Gdyby banki wykorzystując jakąś swoją wspólną organizację, np. Związek Banków Polskich, zainwestowały w kampanię informacyjną na temat bezpieczeństwa środków lokowanych w różnego rodzaju instytucjach, miałyby z tej inwestycji całkiem niezły zwrot. Jestem przekonany, że cała masa klientów przeszłaby z parabanków do banków prawdziwych.

Dlaczego tak uważam? Gdyby PR-owcy polskich banków mieli trochę więcej pojęcia o nowoczesnej ekonomii, w tym ekonomii behawioralnej, doskonale zdawaliby sobie sprawę z istnienia Teorii Perspektywy (definicja) i wiedzieliby, że ludzie zdecydowanie bardziej boją się potencjalnych strat niż spodziewanych zysków. Zresztą jednym z najlepszych przykładów na jej potwierdzenie jest popularność właśnie lokat bankowych, tyle, że w zestawieniu z bardziej ryzykownymi instrumentami, takimi jak fundusze inwestycyjne. Co więc powinni zrobić bankowcy? Pokazać, o ile bardziej bezpieczne jest lokowanie pieniędzy w instytucji, która może wykazać się prawnym zabezpieczeniem pieniędzy. A ile można stracić w parabanku, to już każdy sam sobie we własnej wyobraźni dopowie.

Oczywiście odradzam czarny PR, bo takie rozwiązania od razu mogą przychodzić na myśl. Tylko po co? Sprawa dla wyobraźni rozsądnego człowieka jest raczej oczywista. A w sprawach własnego portfela całkiem sporo ludzi okazuje się - jak wynikałoby z moich obserwacji - dużo bardziej rozsądnymi, niż byśmy na pierwszy rzut oka mogli przypuszczać. 

środa, 7 marca 2012

Zawrzało wokół definicji

Branża w Stanach kontynuuje dyskusję na temat definicji PR. Opinie ekspertów są - jak można się było spodziewać - podzielone. Dyskusję relacjonuje nadal PR Daily.

Bardzo mnie cieszy, że sporo Amerykanów podziela moją opinię, czyli uważa definicję za trafną, natomiast wymagającą dalszej edukacji społeczeństwa. Ja pisałem tylko o przedsiębiorcach, ale komentatorzy PR Daily idą o krok dalej i wspominają o tym, że ich rodziny nadal nie będą rozumiały, czym oni się zajmują.

Edukacja społeczeństwa to akurat moim zdaniem problem z dalszego planu. Natomiast ja nie mam problemu z wyjaśnieniem swoim rodzicom czym zarabiam na życie i ośmielę się stwierdzić, że ci, którzy sobie z tym nie radzą być może nie są tak utalentowanymi i kompetentnymi PR-owcami, za jakich się uważają.

Dla zainteresowanych szerszym spojrzeniem i różnorodnością opinii w międzynarodowym środowisku, polecam hashtag na Twitterze - #PRdefined.

wtorek, 6 marca 2012

Nowa standardowa definicja PR

Amerykańskie Stowarzyszenie PR (PRSA - Public Relations Society of America) zakończyło plebiscyt mający wyłonić nową standardową/powszechną/autoryzowaną definicję PR. Akcja PR Defined rozpoczęła się w listopadzie, kiedy to organizacja poprosiła o przesyłanie propozycji definicji. O efektach informuje PR Daily.
 
Zwycięska definicja to:

"Public relations is a strategic communication process that builds mutually beneficial relationships between organizations and their publics."

czyli w wolnym tłumaczeniu mojego autorstwa:

"Public relations to proces komunikacji strategicznej, który buduje obustronnie korzystne relacje pomiędzy organizacjami, a ich publicznością (otoczeniem biznesowym)".

Choć nie jestem zwolennikiem plebiscytu jako sposobu wyboru tego, co jest właściwe dla wszystkich, bo z doświadczenia wiem, że wszyscy rzadko kiedy wiedzą, czego naprawdę chcą, to ten wynik jest dla mnie zadowalający. Zadziwiająco, publika wybrała moim zdaniem najlepszą z trzech opcji, które uzyskały największą liczbę głosów. Więc chylę czoła przed amerykańskimi kolegami po fachu, którzy dokonali tego wyboru.

Mam nadzieję, że teraz po zaakceptowaniu definicji, ruszy kampania informacyjno-edukacyjna, dzięki której jak najwięszka rzesza przedsiębiorców się z nią zapozna i ją zrozumie. Pewnie za oceanem jest trochę lepiej niż u nas, jeśli chodzi o świadomość czym jest PR, ale i tak częstotliwość postów na tamtejszych blogach w temacie rozróżnienia PR od reklamy sugeruje, że i oni mają problem. Trzymam więc kciuki za sprawną i udaną kampanię, którą w Polsce będą mogły powtórzyć ZFPR albo PSPR.